Wioleta jest mamą, żoną i przedsiębiorczynią. Prowadzi salon fryzjerski Glamour Hair Salon&Academy w Almere. Rozmowa z Nią to ogromna przyjemność, jest kobietą pełną pasji, radości i zaangażowania. Jej pracowitość i upór w dążeniu do celu inspiruje, a talent przyciąga klientów z całej Holandii i sąsiadujących krajów. Każda jej opowieść o fryzjerstwie, kolorach i fryzurach pokazuje wielką radość z tego co robi. Śmiało można ją nazwać kobietą kreatywną, zaradną, ambitną i szalenie radosną.
Monika: Jak rozpoczęła się przygoda z fryzjerstwem w Holandii?
Wiola: Na początku starałam się nie mówić za dużo o tym, że jestem fryzjerką. W Holandii chciałam się trochę od tego odciąć. Jednak mój mąż zaczął wspominać o tym kolegom, którzy chcieli obciąć włosy. W końcu rozwinęło się to do takiego stopnia, że wracałam z pracy na szklarni około 18:00, a już od 19:00 nawet do 00:00 w nocy jeździłam do klientów. Musiałam w końcu zdecydować czy wrócić na etat, czy zacząć przyjmować klientów w domu jako fryzjerka. Miałam już wtedy grupę kilku stałych osób, ale nadal nie było to wystarczające aby utrzymywać się tylko z tego. Gdy zaszłam w ciążę, klienci często już dzwonili, bo mój numer telefonu zaczął się jakby „sam roznosić”. W ciąży pracowałam właściwie do samego porodu, w weekend skończyłam pracę, a w czwartek urodziłam 😊. Gdy Antek się urodził było mi wygodnie przyjmować w domu, bo mogłam mieć go blisko. Z czasem gdy rósł, stawało się to jednak coraz bardziej kłopotliwe. W domu pojawiało się dużo klientek, Antek i dzieci Pań, które przychodziły biegali po domu, roznosili włosy. Pomyślałam wtedy, dość tego muszę coś zmienić.
Myślę, że wiele osób mogłoby się w połowie poddać, a ja może dzięki mojej nieświadomości po prostu szłam do przodu. Wiedziałam po co idę i co jest moim celem.
Monika: Otworzyłaś firmę, jak to potoczyło się dalej?
Wiola: W 2017 roku otworzyłam firmę, po krótkim czasie otworzyłam salon. Teraz z perspektywy czasu wiem, że byłam młodym i bardzo niedoświadczonym przedsiębiorcą. Popełniłam dużo błędów, głównym z nich były przypadkowe i bardzo niskie ceny. Chciałam zdobyć przynajmniej podstawową wiedzę, więc jeździłam na różne spotkania, kursy biznesowe, zapisałam się do Klubu Biznes Ninja. Poznałam tam Basię (założycielkę Akademii Kreatywnego Rozwoju) i zdobyłam wiedzę na temat strategii i jak w ogóle to wszystko uporządkować. Na jednym z kursów internetowych, bardzo dobitnie doszło do mnie, że w ogóle się utrzymuję na powierzchni jest jakimś cudem 😊. Jako przedsiębiorca myślę, że popełniłam wszystkie możliwe błędy i to, że jestem w tym miejscu jest dla mnie nadal czymś zaskakującym. Myślę, że wiele osób mogłoby się w połowie poddać, a ja może dzięki mojej nieświadomości po prostu szłam do przodu.
Monika: Co się stało gdy zaczęłaś wprowadzać zmiany?
Wiola: Ku mojemu zaskoczeniu, nie było to takie trudne. Jasne, że kilka osób zrezygnowało, takich których lubiłam i było to trochę smutne. Wiedziałam jednak, że jeśli się złamię i pozwolę na to by część klientów obowiązywał stary cennik, to ten krok nie przyniesie rezultatów i nie będę traktowana poważnie. Kilka klientek odeszło, ale pojawiło się dużo nowych osób. Miałam wtedy naprawdę bardzo dużo pracy. Miłe i motywujące było też to, że wiele osób mówiło, że już dawno powinna to zrobić i cieszą się z tej zmiany.
Monika: Jak to jest być przedsiębiorcą w Holandii, prowadzić własny biznes?
Wiola: Jest różnie, ale fajnie. Jeśli nie pracuję, nie zarabiam. Mam wrażenie, że ludzie sobie często nie zdają sprawy z tego, że gdy odwołają wizytę na ostatnią chwilę, ja po prostu zostaję bez pracy. Wszystkie opłaty, wyposażenie salonu, kosmetyki, kosztują naprawdę sporo, ale nie wyobrażam sobie też wykonywać innej pracy. Moje klientki są naprawdę wspaniałe i często pokonują bardzo dużo kilometrów aby do mnie przyjechać.
Monika: Wiem, że szkolenia to dla Ciebie bardzo ważna sprawa, masz już około 50 dyplomów. Opowiesz o tym coś więcej?
Wiola: Pierwsze moje szkolenie było chyba w 2017 roku, w Holandii była Akademia Wierzbicki i Szmidt. Kolejny był barbering, wiedziałam, że ciągle muszę podnosić swoje kwalifikacje, więc pojawiały się kolejne szkolenia. W pewnym momencie przyjęłam do pracy Krysię. Bardzo wielu rzeczy ją nauczyłam, była w tym świetna. Pracowałyśmy razem półtora roku, niestety zmarła. To bardzo dużo we mnie zmieniło. Pomyślałam sobie, że może dobrym pomysłem i jakąś alternatywą jest to, abym została edukatorem. W tym czasie ciągle jeździłam na szkolenia, były one w Holandii, ale też jeździłam do Polski. Gdy zdecydowałam, że chcę naprawdę być edukatorem, miałam 2 szkolenia w Szkocji, pierwszy raz spędziłam tam tydzień, a drugi, 2 tygodnie, 3 kolejne spotkania były już w Polsce. W czerwcu będę miała oficjalny egzamin. Będę musiała wybrać temat i przeprowadzić to szkolenie. Na swoim koncie mam już własne szkolenia, aby oswoić się z tym tematem. Prowadziłam je z koloryzacji, ze strzyżeń, grupowe szkolenia dla szkoły zawodowej w Polsce i indywidualne. Przed każdym moim wyjazdem i po powrocie bardzo dużo pracuję, żeby utrzymać salon, bo gdy wyjeżdżam jest on zamknięty.
Monika: Kojarzysz mi się bardzo z kolorowymi i radosnymi fryzurami. Czy zawsze miałaś taki pomysł na swoje fryzjerstwo?
Wiola: Wydaje mi się, że tak. Gdy byłam w szkole to bardziej interesowały mnie mistrzostwa, oryginalne uczesania, cięcia i kolory. Życie trochę to zweryfikowało, że to nie jest taka łatwa droga. Gdy już mieszkałam w Holandii, pomyślałam, że chciałabym mieć różowe włosy 😊. Zrobiłam sobie wtedy te włosy, kolejnym kolorem był zielony. Gdy dziewczyny, widziały jakie fryzury tworzę dla siebie, też zaczęły same się do mnie zgłaszać. Można powiedzieć, że stałam się swoją wizytówką. Z czasem stałam się rozpoznawalna dzięki temu, jako fryzjerka od kolorów. Zauważyłam też większą odwagę moich klientek do kolorów odkąd ja sama noszę je na głowie 😊. Tutaj znajdziesz mnie w sieci https://glamourhairsalon.nl
Monika: Czy masz jakieś sposoby na to, jak radzić sobie z gorszym nastrojem lub po prostu złym dniem?
Wiola: Staram się o tym nie myśleć, to przede wszystkim. Zdarza się, że muszę to wypłakać. Wiele we mnie zmienił kurs edukatora, uświadomił mi jak bardzo my sami utrudniamy sobie życie. Kiedyś o różne niepowodzenia obwiniałam innych, teraz wiem, że często coś może wynikać też z mojej winy. Mam tu na myśli chociażby moją ciągła pracę i to jak wiele czasu spędzałam w salonie. Jestem pod ogromnym wrażeniem mojego męża, że to wszystko znosił i wytrzymał 😊. Teraz chodzę na siłownie, zmotywował mnie do tego Łukasz z którym się szkolę. Na początku mu nie wierzyłam, że może mi to pomóc, uspokoić siebie i myśli, ale rzeczywiście to działa. Jednak gdy wyładuję i zużyję tam moją nagromadzoną energię, wracam spokojniejsza i odprężona. Pomaga mi żyć spokojniej również zbilansowana i odpowiednia dieta.
Monika: Czy masz jakąś myśl przewodnią, lub motto życiowe?
Wiola: Myślę, że jest to: Nie poddawaj się! Wytatuowałam sobie nawet: „Stay strong, belive in yourselfe, never give up.” Myślę, że ogranicza Nas tylko głowa, więc trzeba wierzyć w siebie i robić swoje. To co też często powtarzam, to myśl, że powinniśmy otaczać się ludźmi, którzy Nas inspirują i ciągną do góry, a nie sprowadzają w dół.
Uważam, że moi klienci zasługują na uczciwe i szczere podejście. Staram się informować ich jakich produktów używam i z czego wynika cena.
Monika: Jakie klientki i spotkania z Nimi są dla Ciebie najprzyjemniejsze?
Wiola: Moje klientki i klienci to naprawdę świetni ludzie. Często są bardzo pomocni, dbają nawet o mojego psa 😊. Lubię gdy ktoś przychodzi z nastawieniem na zmianę. Już nie chodzi tu wyłącznie o oryginalną koloryzację- którą uwielbiam robić, ale o ich podejście do tego. Chciałabym aby klienci mieli świadomość tego, że jeśli usługa trwa około 8 godzin, musi też odpowiednio kosztować. We fryzjerstwie są teraz takie możliwości, że wystarczy nawet przyjść raz na pół roku, a ja mogę zrobić naprawdę piękny i długotrwały efekt. Trzeba tylko chcieć. Wychodzę też z takiego założenia, że im częściej ja będę uświadamiać klientów i będę wobec nich uczciwa, oni się odwdzięczą tym samym i zasługują na to, aby o wielu rzeczach ich informować. Kiedyś popularne było aby nie mówić ile kosztują produkty i dlaczego dana usługa ma taką cenę. Ja to zmieniam, tłumaczę, wyjaśniam i dzięki temu klienci dowiadują się o rzeczach o których nie mieli często pojęcia.
Monika: Jak trafiłaś do Akademii Kreatywnego Rozwoju?
Wiola: Poznałyśmy się z Basią w Akademii Biznes Ninja. Gdy Basia zaczęła rozkręcać Akademię Kreatywnego Rozwoju, bardzo chciałam do Niej dołączyć, ponieważ podobały mi się jej plany i pomysły. Basia wtedy 2 razy mi odmówiła 😊, myślała po prostu, że tego nie potrzebuję. Za trzecim razem zgłosiłam się sama przez stronę internetową i już zostałam 😊. Tak jak wspominałam wcześniej, ja mimo tego, że prowadziłam własny biznes, nadal potrzebowałam rad i pomocy, chociażby w temacie mediów społecznościowych.
Monika: Co zawdzięczasz Akademii Kreatywnego Rozwoju?
Wiola: To, że moje grono fajnych kobiet powiększyło się o nowe osoby. Wszystkie dziewczyny są różne, a jednak łączy je wspólne artystyczne spojrzenie na świat. Myślę też, że dzięki Basi zaczęłam się szkolić na edukatora. Basia widziała we mnie więcej, motywowała mnie abym poszła właśnie w tym kierunku. Poznałam wtedy Magdę i Łukasza, którzy mnie szkolą i ta znajomość przerodziła się w naprawdę silną przyjacielską więź. Jestem za to wszystko bardzo wdzięczna. Myślałam też, że jaka jest we mnie kreatywność, w porównaniu do innych. Basia mówiła wtedy, że jak to, przecież zajmuję się kolorami, fajnie opowiadam, edukuję, mam pewność siebie- to jest mój talent.
Monika: Jakie są Twoje marzenia i plany?
Wiola: Chciałabym rozwinąć salon, abym i ja mogła czasem odpocząć nie martwiąc się o to, że gdy nie pracuję to nie zarabiam. Chciałabym też pojechać w końcu na wakacje, takie na których będę czuła się spokojna i odprężona. Oczywiście moim marzeniem jest też coraz większy i owocny rozwój jako edukator. No i chciałabym mieć złote maserati 😊.
Monika: Tego wszystkiego Ci życzę i dziękuję za rozmowę.
Wywiad poprowadziła i zredagowała Monika Twardowską / Grafika i zdjęcie Joanna Sierka