Wywiad z Kasią- szaloną uczestniczką Akademii Kreatywnego Rozwoju i energiczną kobietą.

Kasia

Kasia to kobieta szalona, zabawna, rozgadana i energiczna. Wspólnie z partnerem wychowują syna, któremu pragną pokazać kreatywność i piękno świata. Nie boi się próbować i uczyć nowych rzeczy, dzięki czemu wciąż poszerza wachlarz swoich talentów. Kasia jest dowodem na to, że mimo poważnych kłopotów i trudnych sytuacji w życiu, jesteśmy w stanie ponownie stanąć na nogi, mieć marzenia i je realizować. Zapraszam Cię do poznania bliżej tej radosnej kobiety i udania się z Nami w podróż po jej historii. 

Monika: Sprawiasz wrażenie osoby bardzo kolorowej, otwartej i radosnej, czy Ty sama też tak siebie postrzegasz?

Kasia: Generalnie tak. Jestem kolorowa, jestem radosna, ale niestety za tym kryje się też moja druga strona, teraz jestem w rewersie, w procesie zmiany. Kiedyś w mojej szafie królowały kolory ciemne, szare i białe. Teraz nie mam żadnych oporów w zakładaniu na siebie kolorów. Mam tu na myśli, buty, torebki, makijaże, dekoracje, biżuteria no i odzież. 

Monika: Czy Twój stan psychiczny, nastrój mają wpływ na stylizacje?

Kasia: Nie do końca, ale bywało tak. Gdy byłam w nostalgii, a nie w radości często nie miałam ochoty patrzeć na te wszystkie kolorowe rzeczy. 

Monika: Czy Twoja miłość do kolorów była w Tobie od zawsze czy wydarzył się jakiś przełomowy moment?

Kasia: Tak, był taki czas. Wszystko zaczęło się w Holandii gdy przyjechałam tu po raz pierwszy. Zobaczyłam wtedy na ulicy dziewczynę w pięknej, plisowanej, seledynowej spódnicy, pomyślałam „ja też taką chcę”. Znalazłam ją i kupiłam, na zdjęciach z imprezy na której w niej byłam, widzę, że chyba każda z koleżanek miała coś z mojej szafy- Szafy Kaśki 😊.

Monika: Jak w takim razie trafiłaś do Holandii?

Kasia: Do Holandii trafiłam ponieważ pokłóciłam się z mamą. Stwierdziłam, że Wrocław to dla mnie za blisko i czas coś zmienić na poważnie. W kasie na dworcu we Wrocławiu zapytałam o najtańszy bilet międzynarodowy, miałam do wyboru Lwów w Ukrainie lub Hagę w Holandii. Wybrałam Hagę i postanowiłam, że wyjadę na pół roku. Na dworcu w Hadze spotkałam grupę osób, która pokierowała mnie gdzie się udać i jakie kroki podjąć. W ten sposób znalazłam swoją pierwszą pracę przy chryzantemach i pierwsze zakwaterowanie w Holandii. Po pół roku, rzeczywiście wróciłam do Polski, ale tylko na dwu tygodniowy urlop. W domu w którym mieszkałam udało Nam się stworzyć świetną atmosferę i dobrze dogadywałyśmy się z lokatorkami. W pewnym momencie mieszkało Nas 12 w jednym domu 😊. 

Monika: Co wydarzyło się potem?

Kasia: Po jakimś czasie na dyskotece w Rotterdamie poznałam mojego przyszłego męża. Pracował jako ochroniarz w klubie, w którym potrzebowali pracownika, wiec i ja zaczęłam tam pracować. Mój ówczesny wybranek pochodził z Czarnogóry i wyznawał islam. Niestety po ślubie okazało się, że po prostu wykorzystał mnie bo chodziło mu głównie o dokument. W czasie gdy nie układało Nam się najlepiej, na szczęście pojechałam na moje wymarzone wakacje z przyjaciółką do Meksyku.

Monika: Co zmieniła w Tobie ta podróż?

Kasia: Zdecydowanie wiele, pamiętam jak bardzo byłam wzruszona, jak wiele sobie wtedy uświadomiłam. Między innymi poczułam w końcu jak to jest spełnić swoje marzenie. Spędziłyśmy tam 16 dni, wyjątkowych, magicznych i zachwycających. Celem tej podróży było też swego rodzaju oczyszczenie i poukładanie w głowie spraw, gdyż również w tamtym czasie rozpoczynał się najgorszy etap w moim życiu, zaczęłam popadać w depresję. Po powrocie z Meksyku zdecydowałam, że nie chcę być w takim związku. Związku w którym pojawiała się przemoc, manipulacja, brak wsparcia, egoizm i zazdrość. Kupowałam też wtedy bardzo dużo, głównie ubrań, popadłam w zakupoholizm, w końcu poszłam do psychiatry. Po rozstaniu wynajmowałam mieszkanie z koleżanką. Gdy po pewnym czasie wyprowadziła się do swojego chłopaka, ja miałam wolny pokój który chciałam wynająć. Wtedy wprowadziła się do mnie moja przyjaciółka. 

Monika: Wspominałaś o terapii i o przesadnym kupowaniu ubrań, czy już sobie z tym poradziłaś i jak wyglądała ta droga?

Kasia: To wszystko zaczęło się w dzieciństwie, w sumie był to sposób mojej mamy na to abym poczuła się lepiej gdy nie miała dla mnie czasu. Rzeczywiście zostało to zdiagnozowane jako zakupoholizm, wiele rzeczy kupowałam, a nigdy ich nie założyłam, po prostu ich nie potrzebowałam. Wcześniej wybierałam nawet celowo takie drogi wracając z pracy aby znajdowały się tam sklepy odzieżowe. Na szczęście za radą mojego psychiatry, po pierwsze zmieniłam drogę i przestałam tak często odwiedzać te sklepy, a po drugie zaczęłam przygodę z Vinted. Znaczącym momentem był ten gdy mój przyjaciel potrzebował pomocy z pokojem, Bardzo chciałam mu go udostępnić, ale cały był zawalony moimi zakupami. Gdy go posprzątałam i większość rzeczy sprzedałam lub oddałam byłam z siebie bardzo dumna. 😊

Monika: Nie wiem czy słusznie, ale kojarzysz mi się z osobą kochającą podróżować, czy to prawda?

Kasia: Tak, zdecydowanie. Pierwsza poważniejsza podróż była właśnie do Meksyku, w którym byłam 3 razy. Tam poznałam mężczyznę, na szczęście moja kobieca intuicja uchroniłam mnie przed związaniem się z Nim. Mimo wszystko dzięki niemu poznałam dużo ciekawych miejsc, zapoznał mnie z obyczajami i rytuałami. Wyjątkowo wspominam rytuał  Ayahuasca (ajałaska). Przygotowując się do niego musiałam 24 godziny pościć, jadłam tylko owoce i piłam wodę. Wydarzenie to polegało na wejściu do namiotu pełniącego rolę sauny, w którym było kilka osób oraz szaman. W środku palone były zioła, myślę, że również halucynogenne, był szampan, ludzie śpiewali dawne pieśni. Składa się to z trzech etapów, a przy każdym kolejnym wejściu było w środku coraz goręcej. Jest to rytuał oczyszczający i rzeczywiście poczułam się inaczej. Poczułam się lekka i wolna, wtedy po raz pierwszy zaakceptowałam siebie. 

Monika: Jakie kraje jeszcze odwiedziłaś?

Kasia: Byłam w Grecji, na trzydzieste urodziny byłam w Turcji, zwiedziłam też Ibizę, Majorkę, Minorkę, Bali, Dubaj oczywiście Włochy i Francję. Już nie pamiętam gdzie jeszcze byłyśmy, większość tych miejsc odwiedziłam z moją przyjaciółką, ale podróżowałam też sama na przykład w Mediolanie i w Marsylii spędziłam wspaniały czas sama ze sobą 😊.

Monika: Wiem, że aktualnie jesteś w związku i bardzo się cieszę, że masz wspierającego partnera, jak się poznaliście?

Kasia: Na popularnej aplikacji poznałam Mikela, jest Belgiem mieszkającym od dziecka w Holandii. Po pewnym czasie zostaliśmy parą. W tamtym momencie miałam małe problemy ze zdrowiem, ponieważ moim sposobem na poradzenie sobie z tym co przeszłam wcześniej była siłownia. Przesadnie schudłam i miałam niedobory witamin oraz anemie, na szczęście lekarze odpowiednio się mną zajęli i znaleźli powód tego stanu. Po trzech miesiącach wszystko wróciło do normy 😊. W końcu zamieszkaliśmy razem, a po kilku miesiącach dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Dzięki temu gdy zaczęliśmy tworzyć pokoik dla synka przypomniałam sobie moją kolejną pasję jaką jest renowacja mebli. Mój partner, podobnie jak  Holendrzy lubi oszczędzać i upierał się aby meble kupić na Marktplaats. Do 7 miesiąca na piłce do fitnessu szlifowałam każdy element łóżeczka. Potem drewno zaimpregnowałam i pomalowałam na biało i dwa odcienie niebieskiego. Nasz synek ma też przepiękną szafę jak z bajki.

Monika: Jakim byłaś dzieckiem? Czy już wtedy byłaś artystką i tworzyłaś kreacje?

Kasia: Tak, uwielbiałam modę jako dziecko, a zaraziła mnie tym moja babcia i moja mama. Sukienki, buty, futra, torebki to była moja wielka radość. Lubiłam też wycinanki, różne przyklejanki umiem robić na szydełku i na drutach. Ogólnie moja mama zawsze potrafiła się pięknie ubrać i dobrać do tego odpowiednie dodatki i mnie jako dziecko też ubierała. Później jako nastolatka gdy chodziłam na imprezy musiałam mieć zawsze piękny makijaż, odpowiednie dodatki i buty. 

Monika: Trochę Cię już poznałam i po tym co słyszę, myślę, że bycie stylistką to Twoje marzenie, mam rację?

Kasia: Tak! Nawet mam nadzieję aby w przyszłości zająć się projektowaniem odzieży. Nigdy jednak nie wyobrażałam sobie siebie, szyjącej na maszynie. Miałyśmy w domu maszynę do szycia, ale starą i prawie nie nadającą się do pracy. Mimo wszystko często robiłam przeróbki ręcznie. Można powiedzieć, że bywałam stylistką moich koleżanek. Gdy szykowałyśmy się na jakieś wyjście, śmiały się, że muszę je ubrać bo bardzo wyróżniałam się na ich tle. 

Monika: Jak trafiłaś do Akademii Kreatywnego Rozwoju?

Kasia: Na Facebooku znalazłam profil gdy jeszcze mieszkałam w Rotterdamie. Na początku obserwowałam profil i z zaciekawieniem czytałam kolejne posty. W końcu pomyślałam czy to właśnie nie jest coś dla mnie? Miałam wrażenie, że potrzebuje takiego wyżycia się na czymś kreatywnie. 

Monika: Gdybyśmy wszystkie Twoje talenty zebrały w jedno miejsce, co by się tam znalazło?

Kasia: O rany, ja próbowałam tylu rzeczy, że nie wiem czy o wszystkim pamiętam. Umiem jeździć konno, na snowboardzie, lubię i umiem robić zdjęcia, szydełkować, robić na drutach, z bardzo grubej włóczki umiem pleść np. koce, zawsze przewijały się gdzieś artystyczne zajęcia, ale też mam zdolności przywódcze, byłam przewodniczącą samorządu szkolnego, na studiach również angażowałam się w wiele różnych inicjatyw. 

Monika: A co studiowałaś?

Kasia: Fizjoterapię 😊 to niestety nie był mój kierunek z wyboru, po prostu mama chciała abym została blisko. Dostałam się do Wojskowej Akademii Medycznej bo chciałam być ratownikiem medycznym. Do tej pory bardzo interesuje mnie survival, biała broń i tego typu rzeczy. Odbyłam w wojsku również dwu miesięczne szkolenie, ponieważ ukończyłam technikum weterynaryjne, które jest uznawane jako zawód medyczny więc dostałam powołanie do przymusowego poboru wojskowego. 

Monika: Co dała Ci Akademia Kreatywnego Rozwoju, co jej zawdzięczasz?

Kasia: Wolność! Czas gdy mogłam zrobić coś dla siebie. Pierwszy raz spotkałam się z Basią na warsztatach szycia, tematem były skarpety wielkanocne. Postanowiłam, że muszę w końcu nauczyć się szyć na maszynie, to najwyższy czas. Bawiłam się świetnie i nawet uszyłam 2 skarpety, nie było ważne czy mi wyszło to ładnie czy nie, ważna była atmosfera i ta energia.  Po drugich warsztatach zamarzyłam aby mieć własną maszynę do szycia, na święta Bożego Narodzenia dostałam ją. 😊 Dzięki temu zapisałam się do Akademii Kreatywnego Rozwoju, pomyślałam „też bym tak chciała, rozwinąć u siebie coś co przyniesie mi pasję, szczęście i pozwoli mi być Panią na swoim własnym terenie”.  Dzięki Akademii powstała „Szafa Kaśki” wystawiam tam rzeczy bardzo często z mojej kolekcji, zaczynałam z około 400 sztukami odzieży, dodatków i butów. Jest to dla mnie ważne i bardzo się do tego przykładam. Dzięki AKR nauczyłam się też jak ruszyć z profilem na Instagramie i facebooku, jak obsługiwać Canve, jak dobierać kolory, w jaki sposób robić zdjęcia.

Monika: Jakie są twoje plany i marzenia na najbliższą przyszłość?

Kasia: Przede wszystkim mam nadzieję, że w końcu kupimy dom. Gdy już to się stanie w mojej pracowni będą działy się cuda. Chciałabym zacząć od szycia worko-mat i worko-plecaków dla dzieci. Kolejnym marzeniem po tym jest stworzenie kolekcji ubrań dla dzieci i dla rodziców i jeśli będzie zapotrzebowanie nawet dla pupila, na przykład psa lub kota. 😊

Monika: Jeśli pojawiają się u Ciebie chwile zwątpienia lub gorsze myśli, masz jakiś swój sposób na to jak sobie z nimi radzić?

Kasia: Jeśli mam takie chwile i nic mi się nie chce, wtedy skupiam większą uwagę na moim synu. On mi potrafi wynagrodzić wszystko. To wszystko co robimy jest dla niego. Żeby on miał więcej stabilności w życiu, żeby widział, że rodzice sobie radzą, aby widział, że świat może być kreatywny i że żadna praca nie hańbi.

Monika: Dziękuję bardzo za rozmowę 😊.

Wywiad poprowadziła i zredagowała Monika Twardowska